Strona Maćka Frońskiego

Przekłady z poetów- recenzja

Maciej Froński

Przekłady z poetów języka angielskiego 1500-1950

Fundacja Duży Format

Warszawa 2021

 

 

autor: Piotr Wiktor Lorkowski

recenzja ukazała się w: Topos, nr 5-6 (180-181)/2022

 


Swego wyboru translatorskiego Maciej Froński nie nazywa antologią, chociaż z tym właśnie sposobem prezentacji tekstów ma on wiele wspólnego, choćby ze względu na chronologiczny układ autorów. Przygotowana przez niego książka świetnie koresponduje z tradycją osobistych zbiorów tłumaczonych wierszy. Zapoczątkował ją chyba Adam Ważyk Zeszytem wierszy francuskich (1956). Do tego samego kręgu można zaliczyć np. Czesława Miłosza Mowę wiązaną (1986), która kiedyś zrobiła na mnie wielkie wrażenie. Odtąd wiem, że takie właśnie paraantologie biorą się z bardzo osobistego obcowania z tłumaczonymi tekstami. W spisach ich treści zauważamy zarówno teksty mniej znane, będące prywatnymi odkryciami tłumacza, jak i utwory pomnikowe lub charakterystyczne dla liryki powstającej w danym języku. Bez autorów tłumaczonych piórem Frońskiego nie może się obyć żadna szanująca się historia poezji anglojęzycznej. Pierwszy z nich, Stephen Hawes, zmarł u początku lat dwudziestych XVI w. Ostatni, Richard le Galienne, dożył roku 1947. Intuicja podpowiada, że ma tłumacz w swoich zasobach utwory z epok późniejszych, może nawet całkiem współczesne. Ale ich publikacji stoją na przeszkodzie majątkowe prawa autorskie. Trochę szkoda… Ale cieszmy się tym, czym Froński nas obdarował, bo dar otrzymaliśmy wcale hojny. Doboru poetów dokonał tłumacz według klucza raczej niebudzącego wątpliwości. Przywołuje nazwiska klasyczne, a także warte przyswojenia polszczyźnie (John Clare, Amy Levy, John Millington Synge). Miło zauważyć, jak w porządku prezentacji przed Szekspirem, królowa Elżbieta I odzywa się głosem miłosnej elegii o zgoła niespodziewanym tytule Na wyjazd mojego pana. Kruk Edgara Allana Poego kracze mrocznie zdesperowany „Próżny trud!” (sugestywna aliteracja, przeczytajcie głośno ten wers). Walt Whitman woła O kapitanie miły mój! „W lasach nocy” przeraża tygrys Williama Blake’a. John Keats po raz kolejny w swojej słynnej odzie głosi pochwałę greckiej urny. Shelley znów wygłasza swoje melancholijne apostrofy kierowane w stronę wiatru zachodniego. Oczywiście lista autorów brytyjskich i – w mniejszości – amerykańskich jest znacznie dłuższa. Gdyby komuś było mało, w aneksie znajdziemy jeszcze przekłady tekstów popularnych piosenek, takich jak Whiskey cały dzban lub Patsy McCann. W anglojęzycznych wyborach zawsze z zaciekawieniem szukałem tłumaczeń moich ulubionych poetów metafizycznych. Uważam je za swoisty sprawdzian poetyckiego kunsztu tłumacza i jego – w szerokim tego słowa znaczeniu – dowcipu. Tutaj z przyjemnością czytałem Rozkosz w nieładzie Roberta Herricka, poetycko nieustępującą wcześniejszemu spolszczeniu Stanisława Barańczaka z Antologii angielskiej poezji metafizycznej XVII wieku (1990).

Przekonująca pozostaje strategia przekładowa Macieja Frońskiego: unikanie stylizatorstwa i zbędnej archaizacji, starania o dokładność rymu. Dzięki tłumaczowi każdy z jego poetów staje się naszym współczesnym. Sygnały tekstowe świadczące, że żył jednak w wieku XVII czy XIX są finezyjne, lecz wyraźne. Tak komunikatywne, przyjazne w lekturze tłumaczenia tłumaczą się same, co bywa rozwiązaniem bardzo przyjaznym, zwłaszcza dla tych czytelników, którzy dopiero chcą poznać atmosferę poezji powstającej po znacznej części w czasach, gdy angielski dopiero miał zyskać rangę języka światowego.


Piotr Wiktor Lorkowski